W nowej adhortacji apostolskiej papieża Franciszka GAUDETE ET EXSULTATE pojawił się problem antywłasnościowej agitacji komunistycznej.

 

Nawet bez specjalnego wgłębiania się w jej treść:

http://www.fronda.pl/a/nowa-adhortacja-papieza-ostra-krytyka-nowych-pelagian,108764.html

rzuca się w oczy tekst: "Sprawujesz władzę? Bądź świętym, walcząc o dobro wspólne i wyrzekając się swoich interesów osobistych".

 

„Bądź świętym” to sugestia że Bóg tak chce, bo tak w ogóle to Bóg chce abyśmy byli świętymi, doskonałymi, jak i On jest doskonałym. - Tylko niby gdzie Bóg chce żebyśmy się wyrzekali „interesów osobistych”, a więc i własności, i celów osobistych? Niby gdzie Bóg chce, aby nasze władze „walczyły” o nasze dobra wspólne?

Dobra wspólne to chroni i buduje rodzina czy naród. – Władze polityczne mają o nie dbać i sprawować zarząd bieżący wobec nich jako dóbr wspólnych ich narodu właścicielskiego. Przecież jest tu oczywiste niebezpieczeństwo, że jak je kiedyś „wywalczą” to i poczują się ich właścicielami – a to już komunizm z typowym propagandowym hasłem działania władzy rozumianej jako odgórna: „dla naszego dobra”. Przez wtedy to i one będą przez nie zawłaszczone, i sama ich władza wyrwie się spod władzy zwierzchniej narodu - stanie się władzą zawłaszczoną przez nich niby „dla naszego dobra”.

 

Dobro wspólne nie może podlegać zawłaszczeniu przez nikogo, nie może być prywatyzowane. Nie może być zwłaszcza zawłaszczane przez władze państwowe, które są upoważniane wyłącznie do zarządu bieżącego nim tak, aby mogło być zawsze przekazywane następnym pokoleniom narodu w stanie nie gorszym jak je samo otrzymało od swoich przodków którzy obronili go ofiarą krwi i którzy od ust sobie odejmowali, aby w ogóle powstawało. – Powstawało po to, aby wspólnota mogła realizować cele osób indywidualnych i mniejszych wspólnot, których same by nie były w stanie zrealizować.

 

Dobro wspólne wiąże się z priorytetem, a nie hierarchią. Nie wyrzekamy się dóbr indywidualnych a jedynie ich części bez której możemy się obejść. Robiąc to świadomie i dobrowolnie wyłączamy tą część swojej własności na rzecz budowy dobra wspólnego swojej wspólnoty. Nie wyrzekamy się tego, czym jest to powstające dobro wspólne, tylko wciąż nad nim panujemy jako wspólnota. Interesy osobiste wciąż mamy, tylko zaspokajamy je w drugiej kolejności, ale za to i w bezpieczeństwie i w większym , dalekowzrocznie widzianym zakresie.

Dobro wspólne nie żąda abyśmy rezygnowali z dóbr indywidualnych, z dążeń do realizacji swoich interesów osobistych, a w szczególności z własności, a jedynie abyśmy nie rezygnując z potrzeb i celów swoich, najpierw odpowiadali na potrzeby z dobrem wspólnym związane.

 

To w ogóle rodzi podejrzenie że papież się tu włącza w jakieś planowane przejście do jakiejś ideologicznej ery postpolityki. - Przecież polityka to roztropna troska o dobro wspólne narodu którego państwo jest własnością niezbywalną i dobrem wspólnym. Przecież to już zamach na naród, a więc i promocja i oligarchii, i ideologii.

Dobro wspólne jest nam potrzebne, żebyśmy mogli wokół niego organizować sobie zaspokajanie potrzeb indywidualnych w sposób godny człowieka, który ma przykazane aby czynił sobie ziemię poddaną, a więc i nie popadanie w zniewolenie.

Tymczasem komunizm i socjalizm, oraz liberalizm i korporacjonizm-syjonizm-globalizm, nadto faszyzm i nazizm które zawłaszczają rodzinne i narodowe dobra wspólne to ustroje zniewalające, nawet zbrodnicze, antyludzkie, czyniące człowieka własnością tych co aktualnie sprawują władzę "polityczną".

To ustroje, które sieją iluzje że można zbudować królestwo Boże na ziemi o własnych ludzkich siłach, ustroje bezbożne, ustroje utopijne skazane na niepowodzenie, ale konstruowane, bo zawsze jacyś „wybrani” mają w tym zysk.