Trzeba odkłamać kłamstwa i manipulacje wokół demokracji; - to idea, czy ideologia? - to wybieranie władzy przez Naród, czy również rządzenie narodu jako Suwerena nad wszystkimi innymi władzami w Państwie? - relacje demokracji do zła i matrixu.

Demokracja spotyka się dziś z dość powszechną krytyką, lub przeciwnie - z zapamiętałą obroną bez względu na stronę moralną zarzutów.
Tak z jednego, jak i z drugiego pożytku jednak nie ma, bo prawie zawsze chodzi tu o demokrację rozumianą jako ideologia. - Jednemu rodzajowi demokracji jako ideologii przeciwstawiany jest inny rodzaj demokracji jako ideologii. Nawet jak w wyniku krytyki zostaje coś pod opinię publiczną poprawione to tylko częściowo, a więc w dalszym ciągu będzie to ideologia, a więc i będzie w tak rozumianej demokracji miejsce dla elementów patologiczych.
Obie te "demokracje" to patokracje, a ich zmaganie się też jest tylko ustawką, jest odwracaniem uwagi od spraw istotnych, jest tematem zastępczym dla procederów, do których by świadoma społeczność państwowa nigdy nie dopuściła.


Kto w tej sytuacji popiera jedno czy drugie uważając je za dobre i właściwe, albo nawet wybiera swoją drogę w przeciwieństwie do tego co mu się nie podoba, ten wpadł.
Przedstawiałem już obrazek z taką sytuacją.


 
Z początku widać tylko drogę w górę lub w dół. I na taką sytuacje nakłada się jeszcze ideologia motywująca tak intensywnie, że człowiek widzi tylko te dwie możliwości. W efekcie w obu przypadkach - obojętnie co wybierze -  ląduje się w przepaści. To już tylko kwestia czasu

A dlaczego?
Bo zgodnie z zasadą opisaną w przedstawianym już Pierwszym Paradoksie miarki "Przeciwieństwem dla zła jest inne zło".
Rzecz w tym, że kiedy ograniczamy się do wyboru między dobrem a złem, jesteśmy tylko poganami.

- Reagujemy, nie działamy ku lepszemu jak dobre, ku doskonałości, ku temu co najlepiej służy życiu. - Jesteśmy skłonni do tolerancji zła w swoim otoczeniu, a nawet do równouprawniania dobra i zła.

- Jesteśmy skłonni do dostosowywania się do otoczenia nawet za wszelką cenę.

- Patrzymy najpierw na swoją korzyść na "tu i teraz", a o przyszłość, zwłaszcza w wymiarze społecznym i wspólnotowym martwimy się później.

- I troche pożyjemy, ale tak naprawdę to tą ceną jest zwykle, szybka, niespodziewana i bezpotomna śmierć.
Takie dostosowywanie się do otoczenia jest motywowane materialistycznie, zwierzęco, czy roślinnie. - Jest grzechem - stanem odczłowieczenia.
Tylko w czystych ideach, w dążeniu do doskonałości jest człowieczeństwo, życie i dobro.

Zazwyczaj mamy do czynienia z manipulacjami naszą świadomością oraz wolnością i dobrocią woli, czyli nakłanianiami nas do złej dla nas, na pozór naszej samodzielnej decyzji na jeden sposób przedstawiany nam jako szczególnie atrakcyjny. - Inne rozwiązania pozwalają nam uniknąć błędu, który się ujawnia już po podjęciu decyzji.

W martixie mamy na pozór wybór między dwoma dobrymi możliwościami, ale obie są tragicznie złe, tylko że niełatwo to w chwili podejmowania decyzji zauważyć. - Pozostałe wydają się bardzo złe, przy czym ukryty ustawiacz matrixu jeszcze zabiega, by te inne możliwości wydawały się być bardzo złymi, trudnymi i nieopłacalnymi, żeby je wyeliminować, a wybierać tylko między dwoma głównymi.

W fałszywych, ideologicznych formach demokracji mamy do czynienia z oboma tymi manipulacjami.

Nie popadnie w pułapkę matrixu ten, kto kieruje się czystą ideą, kto robi to, co powinno być zrobione bez względu na korzyści osobiste, kto jest najpierw służebnym, a dopiero wtedy, kiedy służbę idei - np. dobru wspólnemu spełni, wokół tego co już jest (dobrze to kojarzyć sobie z Bogiem jako Jestem Który Jestem), organizuje sobie swoją sferą zaspokajania potrzeb osobistych.

W szczególności nie popadnie ten, kto nie śpi na jawie, kto panuje nd swimi emocjami, kto nie ufa nikomu nadmiernie.


System ustroju demokratycznego opiera się o ideę demokracji jako sprawiedliwości wspólnoty zamknietej, czyli ideę sprawiedliwosci wspólnotowej (nie mylić ze "sprawiedliwością socjalistyczną" bo to tylko ideologia bez żadnego realnego oparcia, a więc sami socjaliści decydują co jest sprawiedliwe - w pełnej analogii do żydowskiego pojęcia antysemityzmu, kiedy to sami Żydzi chcą decydować o tym co jest antysemityzmem pod swoje doraźne potrzeby (podobnie jak chcieeliby decydować co jest semityzmem gdyby ich przymuszać do operowania tą definicją)).


I w jednym i w drugim przypadku chodzi o superpatologię wynoszenia władzy nad prawo, a nadto i prawa nad politykę, i jeszcze polityki nad naród, którego państwo jest.
Wszystko odwrotnie do naturalnych relacji.
- Nade wszystko zaś chodzi o wynoszenie polityki w sferę mitologii zastrzeżoną dla jakichś "wybranych", np. "władz demokratycznie", czy "kapłanów ideologii prawnictwa", albo dowolnych "stworów" ze sfery abstrakcji i wirtualizmu. Oczywiście to przenoszenie w życiu realnym nie jest możliwe dopóki naród czuwa, dopóki polityka jego państwa to jego wyłączne, niezbywalne władztwo.

Pada np. zarzut że że demokracja nie zajmuje się walką ze złem. Jednak tak jest i tak ma być bo kwestie dobra i zła, to kwestie naszej prawości, nie demokracji, a więc i nie sprawiedliwości.

Nawiasem mówiąc to ten sam zarzut - że nie zajmuje się walką ze złem można postawić i sprawiedliwości.

W rzeczywistości to praworządność zajmuje się zwalczaniem zła opisanego jako naganne i podlegające karaniu według prawa państwowego.
Sprawiedliwość zaś to idea, wartość, ją wciąż odkrywamy w jej pięknie i doskonałości jako pochodzącej od Boga.

Sprawiedliwość już według jej podstawowego znaczenia: „Oddać każdemu co mu należne” ma oddawać każdemu to, co mu jest potrzebne dla wypełniania jego powołań, do skutecznego działania na rzecz wzrostu ludzi w ich człowieczeństwie, zaczynając od ich osadzenia w naturze świata Bożego i w społecznościach.

Sprawiedliwość ma wspomagać ludzi w ich działaniach na rzecz ich odpowiedzialnie widzianej przyszłości. Działania tak na odcinku ich bezpośredniego osadzenia w rzeczywistości, jak i odpowiedzialności za ogół społeczności w których żyje – najpierw zamkniętych.


Tym samym w sensie wartością, inaczej mówiąc ideą jest i demokracja jako sprawiedliwość wspólnotowa.
To właśnie ją wydzielamy ze sprawiedliwości w ogóle jako priorytetową względem tego co egoistyczne, indywidualistyczne i osobiste, a  po to żeby to jej potrzeby zaspokajać w pierwszym rzędzie, aby w pierwszej kolejności chronić najpierw to, co jest bardziej użyteczne społeczne.
Natomiast gdyby chcieć odwrócić kolejność realizacji na to najpierw co bardziej osobiste i indywidualistyczne dostajemy bardzo paskudną ideologię liberalizmu.

Potrzeby wspólnotowe, nawet w zamiarze realizowane „w drugiej kolejności” z zasady będą już nieskuteczne w skali dobra ogółu. To co normalnie powinno im służyć będzie zawłaszczane,i spasożytowane przez tych co akurat będą mieli okazję do przypisywania sobie zasług.nawet trwonione przez nieodpowiedzialne jednostki, co może stać się zarzewiem i umocnieniem destrukcyjnych i patologicznych postaw również innych jednostek chorych i aspołecznych.


Nie wolno nam (można próbować ale bez perspektyw na dobre i trwałe efekty) wyizolować sobie demokracji i patrzeć na wszystko przez jej pryzmat, robić z niej wartość samą w sobie.
To od razu dostaje wymiar tej samej patologii co narracja rzeczywistości przez prawo.
Demokracja to oczywiście wartość ale i ludzka, i wspólnotowa – istniejąca i we względzie na innych ludzi, i inne wartości, i nie sama w sobie, bo taką jest tylko Bóg.

Żeby demokracja mogła funkcjonować muszą jeszcze funkcjonować wartości wyższego rzędu. - A więc najpierw nadrzędna nad sprawiedliwością prawość - z właściwym stosunkiem do dobra, i nadrzędna nad oboma moralność - z właściwym stosunkiem do życia tak członków społeczności, jak społeczności w ogóle, jak i całego rodzaju ludzkiego.

Kiedy więc w demokracji pojawiają się ludzie źli (mówimy o sferze władzy i wpływu na władzę), to od razu zburzony zostaje system wartości, a więc i sama demokracja przestaje istnieć realnie (zatrzymuje się, zostaje tylko ideą, duchem).
Odtąd cały naród mobilizuje się, żeby ją przywrócić - ale nie spontanicznie, nie za podszeptami manipulatorów, bez pośpiechu by usuwać skutki, a sięgając do przyczy, a więc działając według właściwej kolejności.

Nawiasem mówiąc to ma to miejsce również kiedy do systemu kontroli i zarządzania dostaną się elementy wrogie wewnętrznie.
Dotyczy to i sytuacji kiedy do systemu wartości danej społeczności dostaną się wartości obce cywilizacyjnie a nieopatrznie równouprawnione, a więc w rezultacie pracują jako żródło sprzeczności i destrukcji wewnętrznej.


Jest to więc sytuacja jakżeż częsta, a jakżeż często przez ludzi lekceważona, i to mimo iż skutkuje najgorszymi patologiami, począwszy od ... – chciałoby się powiedzieć że od Hitlera, ale trzeba się cofnąć i do Lenina i aż do Rewolucji Francuskiej i do poprzedzjących ją taplających się w wynaturzeniach ideologiach epoki Oświecenia i patokracjach władzy i szukaniach inspiracji w sataniźmie.


W czasie kiedy trwał Sejm Czteroletni w Warszawie wznoszono światynię szatanowi.  W tym czasie było już w Rzeczpospolitej mnóstwo elementów wewnętrzych jej wrogich, elementów i destrukcyjnych, i zdradzieckich z królem Poniatowskim na czele. Zło w sferach władzy było, a państwo trwało, przy czym planowano i naprawę, ale częściową, bo i zły król był w obozie "naprawiaczy".

Moim zdaniem to sytuacja analogiczna do dziejszych reform PiS-u, tylko dzisiejsza jest znacznie bardziej zdradziecka i pełna kompromisów moralnych.

Jest gorzej, ale i dziś lepiej rozumiemy mechanizmy władzy, prawa, polityki i demokracji.



Czym innym jak inne ustoje państwowe jest dobrze rozumiana demokracja, bo ona jest jednak ustrojem z mechanizmem samonaprawczym. Przestaje istnieć, ale zaraz się odradza.

Kiedy w systemie władzy pojawi się zło, w tym momencie muszą się włączyć prawość i moralność, usunąć zło z przestrzeni publicznej demokracji, rozliczyć i naprawić skutki zła które zaistniało.
Rzecz w tym, że prawość i moralność nie sa bytami samoistnymi. Ich nośnikiem jest naród moralny w swojej zbiorowosci, w jego intencjach i celach.

Tak wiec na ten czas władzę bezpośrednio przejmuje naród, z jego zbiorową moralnością "z najwyższej półki".

Nastepnie musi być naprawiony system prawny, który dopuścił do tego że zło mogło zaistnieć. - Typowe jest podnoszenie kar dla władz, ale formy mogą być różne - ważne żeby efekt był odstraszający dla potencjalnych naśladowców.

Po naprawieniu praw następuje wymiana władz państwowych i demokracja znów zaczyna swój byt, znów naród wyznacza cele polityczne, znów prawo jest korygowane w kierunku właściwych wymagań dla władzy państwowej wykonawczej.


W rezultacie demokracja wcale nie musi walczyć ze złem żeby go nie było - wystarczy aktywność narodu.

Całe to złe rozumienie demokracji (które ma dziś wielu) bierze się właśnie stąd, że po każdym złu, które się wedrze do władz państwowych ona musi być naprawiana tak jak opisałem, a nie jest.


Nie jest bo trwają w ludziach nawyki z innych ustrojów, i to zarówno autorytarnych, głoszące że władzy trzeba się podporządkowywać zawsze bo ona może skrzywdzić, jak i „ludowe”, głoszące że „władza jest nasza, a przeciw sobie wystepować nie wolno bo to autodestrukcja”.


Warto tu zauwazyć że oba te nawyki też budują matrix - potrafia budować rzeczywistość wirtualną, bałamutną że samowystarczalna, a w rzeczywistosci zwalczajace rzeczywistość realna, która jest pośrodku.

Trwa i brak zrozumienia podstawowego mechanizmu, że każdy organizm, zwłaszcza władza  „raz wybrana” (typowe dla psychopatów: "zdobyć "raz wybraną" i jej nie oddać nigdy") alienuje się z czasem, i że sami obywatele pochopnie ufają władzy państwowej tam gdzie trzeba nieufności i kontroli.


Trwa często i z powodu nagannej ludzkiej bierności wobec zła, ale często też ta bierność powiązana z zaufaniem władzom bywa uzasadniona. - Bo jednak ludzie często nie tylko nie chcą, ale i nie mogą gromadzić zbyt dużo wiedzy o poczynaniach władz i życiu politycznym, ani prowadzić zbyt szeroko zakrojonych funkcji kontrolnych, poświęcać wiele czasu na analizowanie możliwych w przyszłości działą żeby wyłaniane decyzje zawsze były najlepsze.
Przeciw dużym organizmom patologicznym trzeba więc i środków systemowych. Takie demokracja ma.

Kiedy już zło wda się w sfery władzy, rośnie zakłamanie, faryzeizm, sianie iluzji, propagowanie złudzeń jako czegoś realnego, chciejstw jako uprawnionych, myślenia magicznego, budowa fasad , masek, opieranie sie na pozorach, uprzedzeniach, okazjach, itd.
- Jest głoszone np. że demokracja jest a jej nie ma. Nie ma i zwykle nigdy nie było, bo np. już jej "ojcowie założyciele" mogli mieć złe intencje i gotowość godzenia się z kłamstwem i tolerowaniem zła, oraz zawieraniem kompromisów moralnych, np. z republikanami czyli ideologią oligarchizmu. Na zasadzie takiego zgniłego kompromisu funkcjonuje USA, które mieniąc się być demokracją nigdy nią nie były.


Trwało to co prawda dwa stulecia, ale przecież od poczatku było skazane na niepowodzenie, bo w przeciwieństwie do demokracji republikanizm jest systemem pasożytniczym.  - A żaden system pasożytniczy nie ma w sobie mechanizmu samopodtrzymania. Za żadnym takim nie stoi władza nakierowana na służbę życiu ludzi i trwania człowieczeństwa.

I to w dzisiejszych czasach już wyrosło do wymiarów absurdalnych. W tych okolicznościach żaden system polityczny nie jest sobie w stanie poradzić z patologiami - zwłaszcza nasz, gdzie od trzech i pół wieku demokracji nie było, a jedynie w ostatnim 30-leciu nastąpiła tzw. demokratyzacja socjalizmu, wraz ze zbrodniczą i sądową ekipą przywiezioną na ruskich tankach.


Błądzą w iluzji wszyscy liczący na to, że przyjdzie ktoś i zaprowadzi ustrój który pozwoli ludzkości trwać, a ludziom żyć bezpiecznie i godnie.

To już nie jest możliwe. Nie ma jak dotąd innej praktyki jak ta, że ustrojowe zwalczanie zła odbywa się zawsze na zasadzie zwalczania zła większym złem.
W sferze polityki oznacza że w tym systemie który trwa każde następne prawo będzie coraz bardziej niesprawiedliwe, a każda nowa władza coraz gorsza, coraz bardziej nieodpowiedzialna za sprawy wspólne, coraz bardziej pasożytnicza, coraz bardziej zbrodnicza, a nawet pozorancko-zdradziecka.

Jedyna nadzieja w demokracji - tylko dobrze rozumianej - nie ideologicznej a ideowej i pilnowanej przez naród.